W 1944 roku Andrée Collin miała zaledwie dziewięć lat. Była jednak na tyle duża, by doskonale wiedzieć, że wojna oznaczała lęk. Pokój i obecność amerykańskich wyzwolicieli całkowicie zmieniły jej życie. Znów czuła się bezpiecznie w swoim domu w La Roche, położonym u podnóża średniowiecznego zamku. Jej matka i ojciec – biznesmen i modystka – zajmowali się snuciem planów dotyczących świetlanej przyszłości. Nic nie było dla Andrée tak przerażające, jak doświadczenie na kilka dni przed Bożym Narodzeniem niespodziewanego powrotu niemieckich czołgów. Sytuacja szybko uległa jednak pogorszeniu; aby powstrzymać Niemców, alianci zdecydowali o zniszczeniu sieci dróg w La Roche. Dzień po Bożym Narodzeniu amerykańskie bombowce zmiotły most przerzucony nad Ourthe i pobliskie budynki, powracając 27 grudnia, by obrócić w proch resztę rodzinnego miasta Andrée. Wsród paniki, która wybuchła po tych zdarzeniach, dziewczynka rozdzieliła się ze swoją matką. Kiedy ucichły wybuchy bomb, Andrée i jej ojciec opuścili swoje schronienie. Całe miasto trawiły pożary; niebo było niewidoczne za grubą warstwą pyłu. Ojciec zdenerwował się, kiedy Andrée wymknęła się, by ocalić z ruin swoją lalkę. – A mama? – nie ustępowała Andrée, ściskając zabawkę. – Gdzie jest mama? – Mama da sobie radę. – powiedział uspokajająco ojciec. – Jest ubrana w futro i ma w torbie trochę jedzenia. Gdy dziewczynka i jej ojciec próbowali się jednak zorientować w swojej sytuacji, dotarła do nich wieść, że matka Andrée leży martwa wsród gruzu. Dla rodziny Collin Boże Narodzenie już na zawsze będzie spowite mrokiem.