Tu są żywi, ale już umarli - takimi słowami komendant obozu w Dachau „witał” w swoim przemówieniu nowo przybyłych więźniów. Stanisław Grzesiuk trafił do Dachau w kwietniu 1940 r. do pracy w karnej kompanii. W tym wzorcowym dla innych nazistowskim obozie spędził cztery miesiące. W sierpniu został przeniesiony do Mauthausen, a w styczniu 1941 r. do obozu Gusen I. Wspominał ciągłe zmiany, jakie w nim zachodziły. Wspominał je w następujący sposób:
Warunki w Mauthausen można było nazwać rajem w porównaniu z Gusen, tak jak warunki w Dachau można było nazwać rajem w porównaniu z Mauthausen. (...) Marsz do Gusen. Tym razem nie zostaliśmy pobici jak w drodze do Mauthausen. Szliśmy cicho i spokojnie. Po drodze nie spotykaliśmy ludności cywilnej (...) Tylko w jednym domku na drodze widziałem przez okno stojącą w głębi izby kobietę, która patrzyła na nas i widać było, że płacze, bo wycierała oczy chusteczką.
Stanisław Grzesiuk w swoich wspomnieniach opisał warunki bytowe oraz zachowanie załogi obozu i innych więźniów. Szczególną uwagę zwrócił na brutalność więźniów funkcyjnych, tzw. kapo. Początkowo był „ muzułmanem”, co w żargonie obozowym oznaczało więźnia skrajnie wyczerpanego pracą i głodem. Z czasem, dzięki zdobytym znajomościom i pomysłowości, jego stan i pozycja uległy znacznej poprawie. Takich więźniów nazywano arystokratami lub prominentami. Grzesiuk stał się prominentem także dzięki temu, że był muzykalny. Kiedy kupił w obozie mandolinę, wraz z innymi więźniami stworzył orkiestrę, która grała za dodatkowe racje żywnościowe.
Ja byłem liderem tej orkiestry. Jako ten, który zorganizował orkiestrę (...) wszyscy byliśmy bardzo popularni w obozie i cieszyliśmy się dużym powodzeniem, (...) graliśmy w zasadzie tylko polskie melodie - często patriotyczne i narodowe.
Ostatnie tygodnie i dni przed wyzwoleniem były dla więźniów bardzo nerwowe. SS planowało wymordować wszystkich pozostałych więźniów (około 20 000) w tunelach wykopanych w zboczach gór. Wejścia do tuneli miały zostać wysadzone, a więźniowie zgromadzeni w środku mieli umrzeć z braku powietrza. Pod koniec kwietnia 1945 roku, podczas alarmu przeciwlotniczego, więźniowie zostali zapędzeni do tuneli. Plan nie został jednak zrealizowany.
5 maja 1945 r. na teren obozu w Gusen wkroczyły wojska amerykańskie. Stanisław Grzesiuk tak zapamiętał ten moment:
Kiedy zobaczyłem czołg i żołnierzy, straciłem poczucie rzeczywistości. Zakręciło mi się w głowie, jakoś słodko w gardle, łzy mi lecą - i krzyczę. Krzyczę ile mam sił w płucach. Krzyczę tak, jak krzyczeli wszyscy ludzie zgromadzeni na placu defilad. W tym czasie na szczyt masztu stojącego na placu apelowym wciągnięto polską flagę, a za nią flagi innych narodów.